W tym roku odwiedziliśmy z dziećmi kilka miejsc, które skradły nasze serca. 👌Urzekły mnie pomysłem, zaangażowaniem twórców/pracowników,  w znakomitej części bezpłatną ofertą i kompletnym brakiem nadęcia. Nie wieje z nich komercją, nie niesie się w okolicy tandetna muzyka, nie łapią na watę cukrową, a podobają się dzieciom. Będzie mi bardzo miło jeśli dasz znać, czy je znasz oraz opowiesz mi, jakie miejsca zaskoczyły w tym roku Twoją rodzinę.  Oto nasze TOP 3 odkrycia tego roku, do których z przyjemnością wracamy właściwie całą rodziną, do których już odesłaliśmy wiele naszych Kompasowych Rodzin :-). 

Centrum Edukacji Leśnej w Celestynowie

To zdecydowany numer jeden. Choć nie znajdziesz tu karuzeli, kulek, sklepów z pamiątkami i długich kolejek do kasy to zachwycisz się tym miejscem i okolicą.

Tutaj można poznać las i otaczającą nas przyrodę w niebanalny sposób. Leśniczy opowiada o zwierzętach tak, że ja sama odbyłam tam jedną z bardziej wartościowych lekcji w swojej edukacji w tym zakresie. Można tu posłuchać odgłosów zwierząt, dotknąć poroża jelenia, dowiedzieć się, czy miło byłoby pogłaskać dzika… Centrum działa bezpłatnie, a pracują w nim ludzie z pasją. Z przyjemnością obserwuję ich poczynania na Facebooku i wczytuję się w każdy post, bo nieustannie mnie czymś zaskakują. Do tego organizują wiele fantastycznych, darmowych i nienadętych wydarzeń dla rodzin z dziećmi. Można się na nich swobodnie bawić grając w gry terenowe, podejmując się leśnych aktywności sportowych, spotykając niesamowitych gości czy smakując lasu. 

Jeśli jesteś ciekawa/y,  co oferuje Centrum Edukacji Leśnej w Celestynowie (tzw. CEL) zerknij na moją RELACJĘ Z WIZYTY W CENTRUM EDUKACJI LEŚNEJ W CELESTYNOWIE i przejrzyj Facebooka Nadleśnictwa w Celestynowie. A najlepiej oczywiście zrobisz jeśli wybierzesz się i sam/a ocenisz to miejsce. 🙂

ZIOŁOWY ZAKĄTEK

Słyszałam o nim tyle razy jednak zawsze, gdy chciałam zarezerwować nocleg, nie było miejsca. W końcu postanowiłam dłużej nie czekać i zabrać tam swoją Mamę, Dzieci i jeszcze Chrześnicę na jeden dzień. Za to calutki. To był strzał w dziesiątkę. Dzieciaki aż piszczały z radości w gospodarstwie spotykając, głaszcząc, poznając zwierzęta, a potem bawiąc się swobodnie na placu zabaw w stodole. Zjeżdżali ze zjeżdżalni nie do kulek, a do siana. Skakali po wozie wplątując we włosy złote kłosy. Robili własne mydełka, którymi do tej pory myjemy ręce oraz woreczki zapachowe, którymi się chwalą całej rodzinie. To był cudowny dzień spędzony na dworze, pachnący wsią i zakończony prawdziwym zmęczeniem i snem na brudaska. Dodatkowo Mama wróciła myślami do swego rodzinnego domu i prowadzonego przez rodziców gospodarstwa, opowiadała nam o stojących w Ziołowym Zakątku maszynach i o swoim wypadku, który zaliczyła pracując przy podobnym sprzęcie. To był cudowny czas wypełniony zapachem ziół, relaksujący sielską aurą i rozpieszczający ekoproduktami.

I wiesz co? Prawie nikt mi nie wierzy, że wejście nic nie kosztuje. A zupełnie serio – jeśli jedziesz bez noclegu wchodzisz do gospodarstwa i się nim cieszysz. Dodatkowo płacisz tylko za wejście do ogrodu botanicznego (ale to kilka złotych), warsztaty (też w sumie symboliczna opłata), obiad w Karczmie i zakupy w ekosklepiku.

Jeśli chcesz zobaczyć, jak to miejsce wygląda przeczytaj i obejrzyj moją RELACJĘ Z WIZYTY W ZIOŁOWYM ZAKĄTKU Z DZIEĆMI. 

REZERWAT DZIKICH DZIECI W LUBLINIE

To moje największe zaskoczenie jeśli chodzi o formę oraz budżet. To miejsce powstało w Lublinie w ramach projektu z budżetu obywatelskiego. Ma na calu integrację lokalnej społeczności i zapewnienie dzieciom miejsca do nieskrępowanej (również wzrokiem dorosłych) zabawy. Jest strefa dla maluszków z największą kuchnią błotną, jaką kiedykolwiek widziałam oraz strefa dla starszaków, do której nie mogłam wejść, bo jestem za stara :-). 
Na początku pomyślałam, że bałabym się pozwolić dziecku na swobodną zabawę w Rezerwacie. Jednak tam są specjalnie stróże zabawy, którzy troszczą się o bezpieczeństwo starszaków. Ten pomysł mnie urzekł, a już całkowicie skradł moje serce, gdy zobaczyłam, jak pod koniec dnia pracownicy sprzątali kuchnię błotną. Zamiatali, wysypywali piach z czajników, przecierali (nawet mi w naszej ogrodowej kuchni nie chce się tego robić).  Tu się bardzo dba o to, co dostępne jest dla dzieci. Choć wszystko powstało z odpadów i na pierwszy rzut oka może dawać wrażenie nieładu, jest przygotowane w sam raz, by wspierać wyobraźnię dzieci. Dla mnie (w sezonie) obowiązkowy punkt na mapie Lublina.

A CO CIEBIE ZASKOCZYŁO?

Jeszcze raz to napiszę – będzie mi miło jeśli dasz znać, czy byłaś/eś w tych miejscach. Z przyjemnością dowiem się, jakimi miejscami zachwyciła się w tym roku Twoja rodzina?

Znajdź na blogu: