5 błędów, które popełnialiśmy jeżdżąc z dziećmi w aucie

Chyba każdy z nas-rodziców zastanawia się czasem, jak najspokojniej przetrwać długą podróż samochodem z dzieckiem. Do głowy przychodzą różne pomysły – im mniej wycieczek za nami tym więcej pomysłów, im więcej podróżujemy tym lepiej wiemy, jak bardzo te pomysły nie działają ;-). A tak serio to im więcej wspólnie przejechanych kilometrów tym lepiej wiemy, co najlepiej działa. My popełniliśmy wiele błędów, które wydawały się genialnymi rozwiązaniami, a przy naszych dzieciach, jak się okazało w praktyce,  nie były. Dzielę się więc tutaj wprowadzonymi w wyniku naszych doświadczeń zasadami, które jak się domyślam też nie każdemu będą odpowiadały i nie u każdego się sprawdzą. 

Mieszkamy na niewielkiej wsi, w której nie ma przedszkoli, szkół, kościołów, kwiaciarni (właściwie to są tylko domy, stacja benzynowa no i jeden mikrosklepik) więc jazda samochodem jest dla nas i naszych dzieci codziennością. Oczywiście powyższe wymusza na nas niedługie przejazdy. Dość często jednak jeździmy na dalsze wycieczki, które wymagają spędzenia w samochodzie nawet do 7 h w ciągu dnia. Przeżyliśmy w związku z tym wiele i z każdej miłej i przykrej przygody wynieśliśmy dla siebie sporo wniosków. Dzisiaj bezwzględnie trzymamy się więc kilku zasad, które z pozoru mogą powodować utrudnienia objawiające się buntem dzieci, ale tak naprawdę nam pozwalają przetrwać rodzinne podróże.

Jedzenie w samochodzie

Kiedyś wydawało mi się, że dziecko spokojnie mlaskające chrupka, czy delektujące się lizakiem to gwarancja kilku minut ciszy. Do czasu aż pewnego wieczora, na parkingu (na szczęście staliśmy, a nie jechaliśmy) mój syn zakrztusił się kawałkiem foli aluminiowej, w którą miał zawiniętego naleśnika. I to tak poważnie. Nie pomagały moje próby udzielenia mu pierwszej pomocy, brak było osób które mogłyby mnie wesprzeć w działaniach (ba – w trzeźwym myśleniu), a jedynym świadkiem zdarzenia była niewiele starsza od syna córcia. Nie wiedziałam czy udzielać pierwszej pomocy dalej, choć wydawało się to nieskuteczne, czy dzwonić na pogotowie (najpierw musiałabym poświęcić czas na znalezienie telefonu) czy jechać samodzielnie do pobliskiego szpitala. Przeżyłam prawdziwe chwile grozy. Serio. Nie wiem, co by było, gdyby ta sytuacja zdarzyła się w czasie jazdy, w miejscu, gdzie średnio można się zatrzymać, np. autostrada… Potrafię też sobie wyobrazić, że mogłoby dojść do zakrztuszenia w wyniku wypadku, ale wolę tego nie robić. Od tamtej pory złota zasada mówi – nie ma jedzenia w aucie. Koniec i kropka. Zamiast tego stosujemy przystanki – na piknik w lesie, nad mijaną rzeczką lub jeziorkiem (choć tak na serio to nie piknik, a szamanie kanapek na świeżym powietrzu).

Tablet dla dziecka do samochodu

Kiedyś pomyślałam, że idealnym rozwiązaniem byłoby na czas podróży włączyć dziecku bajki. Ono poogląda chwilę dłużej i nic mu z tego tytułu nie będzie, a ja w tym czasie wsłucham się we własne myśli, albo chwilę porozmawiam spokojnie z mężem. Podziałało. Na początku. Potem okazało się, że im dłużej córcia oglądała tym bardziej była nerwowa i buntownicza. Przystanek na rozprostowanie nóg – nie ma mowy! Próba rozmowy z dzieckiem (no wiem, że sama nie chciałam z nim gadać, ale od czasu do czasu fajnie zamienić kilka słów) – nie. Opcja na drzemkę – nigdy w życiu. A do tego problem po dojechaniu na miejsce, bo dziecko nadal chce oglądać. Zrobiliśmy ostre cięcie. Nie wróciliśmy do tego pomysłu nigdy więcej. Nawet gdy urodził się syn. U nas nie ma tabletów w samochodzie.

Zamiast zachęcać dzieci do patrzenia w ekran zaprojektowałam dla nich grę, w ramach której wypatrują różnych rzeczy za oknem. Polecam każdemu, kto nie miał okazji podobnej rozrywki próbować – BINGO – Gra podróżna dla dzieci. 

 

Gry podróżne dla dzieci - Rodzinne BINGO - Rodzinny Kompas

Gra na telefonie w podróży

Tutaj sytuacja ma się podobnie jak z tabletem. Z tym, że tej opcji nawet nie próbowaliśmy. Ja jednak wiem, czym by się skończyła. Aferami. Tak więc dziecko prędko telefonu do ręki nie dostanie w moim aucie. Przy czym od razy zaznaczam, że mam dzieci w wieku 5 i 7 lat – nie wiem czy z nastolatkami tak łatwo by poszło. Zamiast tego polecam audiobooki. U nas na przykład sprawdziły się bardzo te o Pipi i dzieciach z Bullerbyn (czytane przez Edytę Jungowską).

Zabawki do auta

Kiedyś byłam w Poznaniu w Skoda AutoLab – centrum bezpiecznej jazdy. Tam przeszłam symulację dachowania. Ze mną w czasie tego zdarzenia w kabinie były tylko plastikowe, lekkie piłeczki. Widziałam i czułam, co się z nimi działo podczas wypadku. Nie było mowy o tym, bym je przytrzymała. Tego się nie da zrobić. Nie chciałabym więc by coś ciężkiego (chociażby aparat fotograficzny, czy cięższy samochód) uderzyło moje dziecko w razie nagłej sytuacji. Wolimy więc małe, lekkie książeczki, czy notatniki, w których dzieci sobie coś rysują. Wielokrotnie ratowały nas książeczki z naklejkami (typu Top Model).

Pies w aucie z dzieckiem

Mamy psiaka i jest dla nas członkiem rodziny. W związku z tym chętnie zabieramy go w niektóre podróże. Wtedy dzieci zachwycone chcą go mieć na kolanach. I choć psiak jest mały to przekonaliśmy się, że po pierwsze – musi mieć trochę swojego miejsca i spokoju, by też przetrwać podróż, a po drugie nie może stanowić niebezpieczeństwa dla dzieci w razie wypadku (patrz punkt powyżej). Piesek więc nie jest rozrywką na czas podróży i to nie podlega dyskusji.

Czego więc nie dajemy dzieciom w aucie?

  • jedzenia
  • tabletu
  • telefonów komórkowych
  • ciężkich, dużych zabawek
  • psa na kolana

A Ty? Masz jakieś złote zasady obowiązujące w samochodzie?

Znajdź na blogu: