MiniZOO – dom dla uratowanych zwierząt w Warszawie

Jakiś czas temu wiele mówiło się o MiniZOO w Warszawskim Wawrze. Pojawiło się nawet sporo wpisów na blogach na jego temat. Rodzice zachwalali, że jest ciekawie, właściciele mówili, że w tym nietypowym “zwierzyńcu pod daszkiem” mieszkają stworzenia, które zostały odebrane ze “złych rąk”. Wszelkim przeciwnikom trzymania zwierząt w niewoli odpowiadano, że te zwierzęta nie mogą wrócić na wolność więc zostały oswojone i teraz można się cieszyć ich towarzystwem odwiedzając Wawer, a przy okazji ucząc się o odpowiedzialnym podejściu do przyjmowania nowych mieszkańców pod swój własny dach. Przyznaję, że długo zwlekałam z odwiedzeniem mini ZOO, bo albo nie było mi po drodze, albo czekałam, aż czas pokaże, czy jest rzeczywiście wartościowe i bezpieczne dla mieszkańców i odwiedzających. I nadal nie jestem do końca tego w stanie zweryfikować, do tego właściciel podobno się zmienił w tzw. „międzyczasie”, a moim zdaniem właściciele i pracownicy mają w takich miejscach ogromne znaczneie. Wybrałam się jednak do mini ZOO jakiś czas temu, by postarać się ocenić atrakcyjność tego małego ZOO dla rodzin z dziećmi, by przed sezonem wiatrów, smogu i deszczy powiedzieć Wam, czy i po co możecie tam zajrzeć.

PIERWSZE WRAŻENIE

Przyznaję, że pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Mini ZOO mieści się w budynku przypominającym duży dom jednorodzinny, w którym przestrzeń dzieli ze sklepem z zabawkami. Wchodzi się do środka po schodach. Samo przejście jednak przez klatkę schodową usłane jest porozsypywanym sianem, co daje wrażenie bałaganu. Oczywiście kto ma zwierzęta ten wie, że czasem się przy nich brudzi ;-), ale na wejściu dałam temu miejscu za to „minus”. Wiem, że niektórym przeszkadza też zapach, który wita wszystkich wchodzących, choć powinno się być świadomym i przygotowanym na fakt, że zwierzęta nie pachną fiołkami. Trzeba też przygotować się na nietypowy widok zagród zwierzaczków zlokalizowanych w budynku, bo do tej pory nie było miejsca, w którym z czymś takim się spotykamy. Na plus natomiast zapracowało odkażanie rąk oraz wkładanie ochraniaczy na buty, by nie przynosić zwierzętom niechcianych nieczystości (i też, by ich nie wynosić).

ATRAKCJA DLA DZIECI W WARSZAWIE CZY ZOO Z MISJĄ?

Zakładając, że siłą napędową tego miejsca jest ratowanie zwierząt, które trafiły w nieodpowiednie ręce jestem skłonna zapłacić tę niemałą sumę, która należy się za bilety oraz karmę na wejściu. Przyznaję jednak, że dla mnie za mało tej misji wybrzmiewa na powitaniu. Gdybym nie wiedziała o tym, skąd pochodzą zwierzęta, bo naczytałam się wcześniej sporo w internecie, myślałabym że zostały przyniesione ze sklepu zoologicznego (wtedy też suma, którą zostawia się za bilety byłaby dla mnie dużo trudniejsza do zniesienia), bo choć jest na miejscu kilka ciekawych zwierzątek to nie ma ich aż tak wiele.

Warto też wspomnieć, że widać, iż w przygotowanie zagródek włożono sporo wysiłku, drewniane ścianki pozwalają na wejście do tych zwierząt, które lubią gości i skutecznie uniemożliwiają dostanie się tam, gdzie mali gospodarze nie życzą sobie obcych.

KRÓLIKI

Dla małych dzieci największą atrakcją są mieszkające w tym miejscu niesforne króliki :-).  Jest tak dlatego, że można wchodzić do ich zagródek i osobiście dawać im przysmaki. One zaś nie gardzą smakołykami. Wręcz przeciwnie dość wyraźnie się o nie upominają dając dzieciom wiele radości.

Dzieci mają tu okazję porównać wielkość królika miniaturki do „gabarytów” królika belgijskiego (hodowanego najczęściej na mięso). Ten drugi ma naprawdę słuszną masę oraz bardzo dłuuuugie uszy. Warto zobaczyć jedne i drugie króliki, zwłaszcza, że ludzie często kupując malutkiego królika w sklepie zoologicznym mają wrażenie, że on będzie wielkości świnki morskiej. To nieprawda. Nazwa miniaturka dobrze oddaje wielkość tych królików w stosunku do większych odmian. Nie oznacza jednak naprawdę miniaturowych rozmiarów.

ŚWINKI MORSKIE

Kolejnymi zwierzaczkami dającymi dużo frajdy dzieciom są świnki morskie. Można tu poznać ich kilka gatunków. Część świnek znalazła tu swój dom po tym, jak zostały podrzucone przez osoby prywatne.

SURYKATKI

Moja Córcia cieszyła się w MiniZOO z poznania surykatek. „Mamo Timon!” wołała tak jak inne dzieci :-). Rzeczywiście wszystkie surykatki przypominają mi bohatera z bajki. Te tutaj pochodzą podobno z  hodowli, w której urodziły się jako ostatnie w miocie. Były najmniejsze i najsłabsze więc nikt ich nie chciał. Dzisiaj mają swój dom w mini ZOO. Widać, że przyzwyczajone są do obecności swoich opiekunów, z którymi można wejść do ich woaliery, by usiąść spokojnie w pobliżu i przyjrzeć się jak wesoło biegają i psocą.

TCHÓRZOFRETKI

Skoro już mowa o psotnikach nie sposób przemilczeć wizyty w królestwie tchórzofretek ;-). W czasie naszej wizyty widziałyśmy trzy z nich przy czym jedna drzemała w najlepsze (i dobrze bo akurat ta jedna podobno jest najmniej przyjacielska). Dwie tchórzofretki ochoczo się z nami bawiły. Opiekunowie chętnie zdradzali nam sekrety z ich życia i ostrzegali przed słabościami. Jedna z tchórzofretek na przykład uwielbia torby, torebki, kieszenie i rzeczywiście pchała się do mojej mikrotorebki bez opamiętania. Przypomniało mi się, że kiedyś marzyłam o takim zwierzaczku, ale nigdy się nie zdecydowałam, by mieć je w domu.

MAŁKPA

Najbardziej egzotycznym i niezbyt chętnym do interakcji mieszkańcem mini ZOO okazała się  Lucky – Małpka marmozeta. Nam opiekunowie powiedzieli, że została nielegalnie przywieziona do Polski natomiast strona internetowa głosi, że poprzedni właściciele w związku z przeprowadzką za granicę postanowili pożegnać się z tym maleństwem. Może jedno drugiego nie wyklucza. Pojęcia nie mam, czy taką małpkę można mieć zgodnie z przepisami prawa. Ja bym się nie zdecydowała. Tak czy inaczej, ciekawe dla nas było obserwowanie jak łapie muchy. Mamy nadzieję, że jest w tym swoim nowym domu w miarę szczęśliwa.

JEŻ

Nie spodziewałam się, że to właśnie w Warszawskim Wawrze poznam z bliska jeże hodowlane. Są przeurocze. Mimo, że chyba nie należą do najbardziej towarzyskich zwierząt udało nam się jednemu przyjrzeć z bliska, a nawet dotknąć jego kolców. Wiem też, że to zwierzątko coraz częściej gości w domach. Dla nas to nadal egzotyka.

INNE ZWIERZĘTA

Prócz wyżej wymienionych zwierzątek w Mini ZOO mieszkają również skunks, ostronos oraz szynszyle, które naszą wizytę przespały :-).

PODSUMOWUJĄC

To, co mojemu dziecku spodobało się tutaj najbardziej to oczywiście bliski kontakt ze zwierzętami. Choć króliki oraz świnki morskie widzimy średnio raz w tygodniu (w pobliskiej agroturystyce) to za każdym razem ich karmienie jest dla Córci fajną przygodą. Mi podobało się, że opiekunowie sporo opowiadali nam o zwierzętach – widać, że dobrze je znają i że zwierzęta ich lubią (choć słyszałam, że nie każdy miał takie wrażenie – może też pracownicy się zmieniają?).

 

Mam nadzieję, że wszystkim mieszkańcom mini ZOO żyje się tutaj dobrze (a przynajmniej lepiej niż by się żyło w ich poprzednich domach, bo wiadomo, że do warunków na wolności nie da się tego porównywać). Szczerze powiem, że spodobały mi się też tematy prowadzonych na miejscu warsztatów dla grup zorganizowanych. Słyszałam m.in. o takich „Mój pierwszy zwierzak”, podczas których omawiane są najczęściej wybierane przez rodziców zwierzęta dla dzieci, ich wymagania i sposób pielęgnacji. Myślę, że to mały krok w kierunku takim, by po jakimś czasie posiadania zwierzaka ludzie go nie porzucali. Są też warsztaty omawiające zwierzęta występujące w najpopularniejszych bajkach i jest też kilka innych tematów przewodnich zajęć. Mi się ta koncepcja zajęć grupowych nawet spodobała.

WARTO WIEDZIEĆ

My byliśmy w mini ZOO w tygodniu, w wakacje. Było mało ludzi i warunki do nawiązywania „przyjaźni” ze zwierzętami były sprzyjające. Był też czas na spokojne rozmowy z opiekunami. Trzeba przyznać, że mała liczba odwiedzających skutkowała też tym, że mogliśmy karmić zwierzęta, a te chętnie chrupały smakołyki. Nie byłabym jednak sobą gdybym nie zapytała, jak to jest regulowane. Przecież, przy dużej liczbie odwiedzających nie można karmić zwierząt bez końca (przynajmniej tak mi się wydaje). Podobno w dniach, w których jest wielu gości w pewnym momencie nie można kupować kubeczków z karmą (ktoś z Was trafił na taką sytuację?). W sumie to bardzo dobrze, bo uważam, że ilość jedzenia dostarczanego zwierzakom powinna być monitorowania. Z drugiej strony, gdyby nie to karmienie myślę, że Córka nie wyszłaby zadowolona, a ja (przy takiej kwocie za same bilety) byłabym niezadowolona z jej niezadowolenia :-). Podsumowując więc myślę, że warto wybierać mniej oblegane dni, by jak najlepiej skorzystać z wycieczki.

Jeśli chodzi o samą wizytę to polecam założenie krytych butów (na buty  zakłada się ochraniacze, ale potrafią się lekko zsunąć, do środka mogą wpaść wiórki z nieczystościami). Ostrzegam również, że króliki delikatnie skaczą na dzieci upominając się o jedzenie i mogą pobrudzić łapkami spodnie/bluzkę. Jest to ubrudzenie „kupkowe” więc jeśli wybieracie się gdzieś dalej to zabierzcie ze sobą coś na przebranie :-).

ADRES

Mini ZOO jeszcze jakiś czas temu działało w Wawrze. Teraz edytuję tekst, bo przeniosło się się pod adres: ul. Kolorowa 19, Poziom 1/lok. 156, 02-495 Warszaw do nieco mniejszego lokalu. Można zawsze zadzwonić i sprawdzić, czy w czasie, gdy planujemy się wybrać na miejsce jest dużo ludzi: +48536919333.

BILETY

Od razu podpowiadam, że bilet normalny kosztuje ok. 30 pln, a ulgowy ok. 25 pln (cena uzależniona jest od dnia tygodnia i wiadomo, że w weekendy jest najwyższa). Widziałam, że tańsze bilety można kupić na GROUPON, ale te obowiązują tylko w wybrane dni tygodnia – warto więc dokładnie doczytać. Przy czteroosobowej rodzinie da to oszczędność ponad 20 zł.

BYŁAŚ/EŚ W TYM MIEJSCU?

Napisz mi, jak Ci się podobało dając znać innym rodzicom czy warto. Czasem warunki zmieniają się z dnia na dzień, albo coś podoba się młodszym a starszym już nie. Warto wymieniać się opiniami, byśmy wybierali świadomie miejsca, w które zabieramy nasze dzieci. Jeśli nie chodzisz do takich miejsc też napisz dlaczego, może zainspirujesz innych do przemyśleń w temacie (tylko błagam – wszystko w dobrym tonie i przyjaznym języku).

SZUKASZ INNYCH ATRAKCJI?

Ten wpis to tylko relacja z jednego z wielu miejsc atrakcyjnych dla rodzin z dziećmi w Warszawie i w całej Polsce. Prócz takich relacji tworzę mapę, na której zaznaczam miejsca warte odwiedzenia. Zerknij na nią i sprawdź, gdzie z chcielibyście całą rodziną pojechać. MAPA ATRAKCJI DLA DZIECI (na komórce musisz przełączyć się na widok mapy klikając w górnym rogu na ikonkę mapki, natomiast na komputerze zobaczysz listę miejsc i mapę jednocześnie).

LUBISZ PIĘKNIE KOLEKCJONOWAĆ WSPOMNIENIA Z PODRÓŻY?

Zajrzyj do mojego sklepu, w którym znajdziesz uwielbiane przez dzieci mapki zdrapki i kochane przez rodziców gry rodzinne, które sprawiają, że podróż i spacery z dzieckiem są wolne od marudzenia: SKLEP RODZINNEGO KOMPASU. 

 

 

 

Znajdź na blogu: