Spóźniliśmy się do ZOO. Kasy zostały zamknięte chwilę przed naszym przybyciem (gdzieś musiała być błędna informacja o godzinach otwarcia, bo nie byliśmy jedyni). Niepocieszone dzieci postanowiły głośno okazywać swoje zniesmaczenie, a ja szukając ratunku i prowadząc samochód, jednym okiem uchwyciłam napis „Kotka Cafe”. Zatrzymałam auto i okazuje się, że kocia kawiarnia to był strzał w dziesiątkę!
O KOTKA CAFE
Kotka Cafe to magiczne miejsce, w którym każdy gość może wypić kawę i zjeść domowe ciasto w absolutnie uroczym towarzystwie kotów. I choć pracują to przemiłe Panie służące radą i serwujące pyszności to prawdziwymi gospodarzami są mieszkające tu… kociaki. Tak, tak! W tej kawiarni mieszka na stałe 6 kotów i dodatkowo dwa maluchy mają tu dom tymczasowy. Na gości czekają kanapy wykonane z palet, krzesełka i stoliki. Dla kotów natomiast są nie tylko parapety, na których promienie słoneczka ogrzewają przyjemnie każdego leniuszka, ale też drapaki, miękkie poduszki, legowiska. Ba! Jest nawet prywatne biuro, do którego goście kawiarni nie mają wstępu, w którym koty mogą schronić się przed wzrokiem swoich fanów. Zwierzaki mają również swój taras stworzony na oknie. Są też kocie ścieżki prowadzące przez kawiarniane ściany, a nawet mostki zawieszone tuż pod sufitem. Kiedy usiądzie się spokojnie i poobserwuje to miejsce i panujące tu relacje, wyraźnie widać, że koty kochają tę kawiarnię. Jest tu przyjemnie, przytulnie, ciepło, a dzięki licznym poduchom i wylegującym się w różnych miejscach kotom również DOMOWO. Jeśli macie taką możliwość przybywajcie przed południem, tuż po otwarciu, kiedy nawet słońce zagląda tu w wiele kącików w poszukiwaniu swoich ulubieńców. Wtedy wszystko prezentuje się jeszcze piękniej.
KTO TU MIESZKA?
Na dzień dzisiejszy w Kotka Cafe jest 8 kocich gospodarzy. Każdy zachwyca innych gości i każdy ma za sobą jakąś ciekawą historię i wynikający zarówno z genów jak i przeżyć wyjątkowy temperament. Na zdjęciu powyżej uchwycona jest BELLA, która z gracją przechadza się po kawiarni kontrolując wszystko, co się w niej dzieje. Niby obojętna na dziesiątki spojrzeń zachwyconych gości… a jednak, co jakiś czas wykonująca drobny ruch, który ten wzrok przyciąga. Niby zajęta czym innym… a jednak nieustannie czarująca. Ta kotka ma za sobą długą historię , która dowodzi, że człowiek bywa nieodpowiedzialny, a piękno potrafi się najzwyczajniej znudzić 🙁
KRÓL JULIAN z kolei to jedyny kot mieszkający w kawiarni, który został kupiony przez właścicieli w hodowli. Ze stoickim spokojem patrzy na wszystko, co się w tym miejscu dzieje.
Szaman jako pierwszy zadomowił się w tym lokalu dzięki czemu zyskał dom, w którym nigdy nie jest sam. Jego poprzedni właściciel musiał często jeździć w delegacje i tym samym zostawiać kota samego w domu z nieograniczonym dostępem do smakołyków (nawet na tydzień). Któż nie zajadałby się pysznościami leżącymi pod nosem? Szaman żyjący w samotności stał się krąglutki, ale w kawiarni odzyskał piękną sylwetkę i kondycję. Nie brakuje mu tutaj towarzystwa ani miłości.
Sani, która kocha spacery po pobliskim parku została przygarnięta nie mając przednich pazurków. Właściciele kawiarni wraz z behawiorystką długo walczyli o to, by kot ten poczuł się dobrze i bezpiecznie mimo, że w tajemniczych okolicznościach stracił największą kocią broń. Kotom nie wolno usuwać pazurków! Jest to zabieg zabroniony w Polsce. A jednak, jak widać takie przypadki się zdarzają. Smutne to i przykre, a walka o dobre samopoczucie Sani trwa i myślę, że będąc w dobrych już teraz rękach, kotek będzie szczęśliwy.
Chip i Dale są braćmi zabranymi z gdańskiego Promyka. Właściciele mieli z tego miejsca zaadoptować jednego kocura, ale gdy zobaczyli braci, nie chcieli ich rozłączać. Chip jest żywiołowy i potrafi zasnąć w każdym miejscu w przezabawnych pozycjach. Dale jest tym rozważniejszym, nieco spokojniejszym duchem. Obaj jednak lubią się bawić, wchodzą gościom na kolana sprawiając, że wizyta na wypiciu jednej kawy się nie kończy ;-).
Gizmo i Gucio z Fundacji KOTanges mieszkają tu tymczasowo i szukają nowego domu. To najmłodsi gospodarze, nieustannie chętni do zabawy. Zostali absolutnymi ulubieńcami mojego dziecka, przez których w czasie wizyty w Gdańsku wracaliśmy do kawiarni niejednokrotnie.
Ale, ale… by zachwyt tym miejscem mógł trwać należy pamiętać, że:
KOTKA CAFE MA SWOJE ZASADY
Jak każde miejsce, w którym mieszkają zwierzęta, Kotka Cafe ma całą listę obowiązujących reguł. Pracujące tu Panie zapoznają z nimi każdą osobę, która wchodzi do środka. Zasady są też w cudowny sposób spisane i porozkładane na stolikach. Moja córka jest już w stanie je wyrecytować nawet obudzona w środku nocy 😉
Niby nie ma w tych zasadach nic nadzwyczajnego, a jednak pięknie porządkują podejście do kotów. Prócz obowiązkowego zdezynfekowania rąk przed wejściem obowiązuje tu cisza, zakaz podnoszenia kotów na ręce. Bawić się z kociakami można zawsze wtedy, kiedy same tego chcą i należy używać do tego przygotowanych zabawek. Kociaków nie można też budzić ani dokarmiać tutejszymi smakołykami (mimo, że czasem z gracją się do nich zakradają).
CZY KOCIA KAWIARNIA MOŻE BYĆ PRZYJAZNA DZIECIOM?
Ależ tak! Generalnie pomysł kocich kawiarni zrodził się w Japonii. Teraz stają się one popularne na całym świecie. Nie do wszystkich kocich kawiarni mogą wchodzić dzieci. Wiadomo – nawet jak są grzeczne to zazwyczaj wprowadzają jakiś element zamętu. Właścicielom tego miejsca jednak bardzo zależy na tym, by dzieci przychodziły do lokalu i korzystały z cudownej atmosfery, jaka tu panuje. Zależy im również na tym, by dzieci uczyły się obcowania ze zwierzętami w bezpiecznych warunkach ucząc się zasad, jakimi należy się kierować podczas spotkań ze zwierzakami. Małych gości obowiązują te same zasady, co dorosłych: nie można tu biegać, krzyczeć, ciągnąc kotków za ogony. Rodzice powinni być stale z dzieckiem i nie pozwalać mu samemu przemieszczać się po kawiarni (bardzo słuszna zasada dla bezpieczeństwa kotów i dzieci i niech się wstydzi ten, kto na tę zasadę narzeka!). Dla małych gości przygotowane są również książeczki oraz kolorowanki, z których dzieci chętnie korzystają (Panie kelnerki też same te dodatkowe atrakcje oferują już na wstępie, nie trzeba ich samemu szukać).
Do kociej kawiarni można również wejść z wózkiem dla dziecka. Koty kochają wózki. Nawet zdjęcia nie mogłam zrobić spokojnie, bo koty w zachwycie nie chciały pozować 😉 W sekundę znalazły się w nowej bryce i obwąchiwały wszystko ciesząc się nowym legowiskiem. Ja chciałam bardzo Wam ten obrazek pokazać, korzystając z uprzejmości rodziny, która pozwoliła na zrobienie zdjęcia (dziękuję!).
CZY KAŻDE DZIECKO MOŻE WEJŚĆ DO KOCIEJ KAWIARNI?
Z założenia tak, w rzeczywistości (MOIM ZDANIEM) nie każde dziecko jest gotowe, by w tym miejscu odpoczywać i się bawić. Nie ma co z tego powodu się naburmuszać, złościć i irytować. Niektóre dzieci wpadają w euforię na widok zwierzaka. Krzyczą, piszczą, albo płaczą. Biegają od zwierzaka do zwierzaka i dziubią go paluszkami. Nie robią tego złośliwie, a ze zwyczajnej dziecięcej ciekawości i radości (no może niektóre i złośliwie, ale tego nie będę dłużej wspominać). Tak było np. z moim niespełna dwuletnim Synkiem, który choć ma dwa koty u Babci i przebywa w ich towarzystwie niemal codziennie tutaj dostał radosnego szału. Piszczał, głośno wykrzykiwał „kot, kot!!!” sprawiając, że wszyscy goście oraz koty włączali tryb czuwania i nieustannej ostrożności. Właścicielka oraz kelnerki przyglądały nam się czujnym okiem i…wcale nie musiały nas wypraszać. Po dwóch próbach uspokojenia synka sama stwierdziłam, że lepiej zabrać go na spacer niż stresować zwierzęta jego entuzjazmem. Córcia natomiast została i wspaniale się bawiła. Piszę o tym, bo reakcje dziecka nie zawsze da się przewidzieć. Wyrozumiałość, pozytywne nastawienie i rozsądek obu stron są potrzebne, by takie miejsce mogło dobrze funkcjonować. I…pewnie takie zachowania są też powodem, że w kawiarni obowiązuje jeszcze jedna zasada, o której nie wspominałam wcześniej. Wizyty z dziećmi wymagają wcześniejszej rezerwacji. Nie jest to złośliwość właścicieli, a raczej ich gest w kierunku i dzieci i zwierząt. Gdyby na niewielkiej przestrzeni kociej kawiarni, nagle znalazło się 15 dzieci zachęcających tych 8 kociaków do zabawy to obawiam się, że ani zwierzęta ani dzieci, ani rodzice nie skorzystaliby z cudownej, błogiej atmosfery kawiarni. W takich warunkach można by obejść się jedynie marzeniem o relaksie, który przychodzi, gdy patrzy się na leniące lub łaszące się kociaki.
Napatrzyłam się na radość swojego dziecka z wizyt w tym miejscu i zapewniam Was, że warto dostosować się do reguł w nim panujących, bo to genialne lokum na śniadanie, deser, czy rozgrzewającą herbatkę.
HIGIENA JEDZENIA W KOCIEJ KAWIARNI
Na zakończenie dodam tylko, że jedzenie i posiłki przygotowywane są w miejscu, do którego oczywiście zwierzęta nie mają dostępu. Ważne jest też, że w kociej kawiarni pupile są pod stałą opieką weterynarza i behawiorysty, którzy dbają o ich samopoczucie fizyczne i psychiczne. Właściciele dobrze znają te zwierzęta, pieszczą, głaszczą i zaspokajają ich potrzeby zgodnie z tym, co zalecają specjaliści. Jeśli ze względów zdrowotnych zachodzi taka potrzeba, to zabierają koty do swojego domu. Ja natomiast dopiero w swoim domu zorientowałam się, że w tym miejscu wcale nie było latających kłaczków! Nie wiem, jak to jest zorganizowane, ale w czasie wizyty ani do mnie, ani do córci nie przyczepił się ani jeden koci włosek.
Jestem zauroczona i uwielbiam takie miejsca (zwłaszcza w tygodniu, gdy nie ma tłumów). Bardzo Wam polecam :-). Szczegóły dotyczące lokalizacji oraz numer telefonu do rezerwacji terminu wizyty z dzieckiem znajdziecie TUTAJ.