Uwielbiam otrzymywać relacje z takich miejsc! Zobacz, jak wiele ciekawostek o kopalni opowiada Kasia:
„Kopalnię zwiedzaliśmy w lutym, a więc zupełnie poza sezonem turystycznym. Ludzi było jednak wcale niemało i musieliśmy zaczekać ponad pół godziny na wejście do środka (bilety kupowaliśmy na miejscu, w kasie). Ale bez obaw, nie nudziliśmy się. Na zewnątrz mieści się bardzo ciekawy Skansen Maszyn Parowych, gdzie mogliśmy przyjrzeć się z bliska zabytkowym maszynom oraz pięknym parowozom. Zimą niestety nie działa kolejka skansenowa – wąskotorówka, jeżdżąca po terenie skansenu – ale duże wrażenie zrobiły na nas malutkie tory, po których w sezonie poruszają się wagoniki. Nigdy wcześniej nie widziałam tak wąskiego rozstawu torów; wynosi on niecałe 20 cm.
Do zwiedzenia (w budynku głównym) była również Galeria pod Kopułą, gdzie prezentowane są fotografie Tarnowskich Gór i ich okolic, ale to zostawiliśmy sobie na później. Zajrzeliśmy za to do sklepiku z minerałami i zerknęliśmy na bogato ilustrowane kalendarium historyczne w holu (uważniej przestudiowaliśmy je po wyjściu z kopalni).
KINO, MUZEUM, KOPALNIA, ŁODZIE… FASCYNUJĄCE ZWIEDZANIE
Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od wizyty w małej salce kinowej, gdzie obejrzeliśmy film, ukazujący pokrótce historię regionu oraz genezę powstania i rozwój miasta – Tarnowskich Gór. Było to ciekawe zarówno dla nas, dorosłych, jak i dla naszych 8-letnich córek. Po filmie udaliśmy się z przewodnikiem do Muzeum Górnictwa – nowoczesnego centrum edukacji, w którym z tradycyjnymi eksponatami w gablotach idą w parze prezentacje multimedialne. Na interaktywnej mapie kopalni i jej okolic pokazano nam którędy przebiegają podziemne korytarze wydrążone przez górników. Robiło to wrażenie, bowiem ich łączna długość to około 150 kilometrów! Poznaliśmy działanie pierwszej na Górnym Śląsku maszyny parowej, przyjrzeliśmy się dawnym narzędziom i lampom używanym pod ziemią. Spore zainteresowanie wzbudziła górnicza przenośna toaleta. Przewodnik opowiadał bardzo ciekawe rzeczy, zagadując przy tym najmłodszych turystów, których było w naszej grupce całkiem sporo. Na sam koniec w muzeum wyświetlono nam kolejny film, tym razem o współczesnych Tarnowskich Górach i o ich atrakcjach. Szczerze mówiąc, podczas oglądania filmu żałowałam, że nie zaplanowaliśmy tutaj dłuższej wizyty – myślę że warto, bo w mieście i jego okolicach jest naprawdę sporo do zobaczenia.
Po opuszczeniu muzeum pobraliśmy kaski (dla osób mających powyżej 120 cm – ponieważ najniższe fragmenty korytarzy udostępnionych do zwiedzania mają zaledwie 140 cm i trzeba uważać na głowę), po czym skierowaliśmy się w stronę windy znajdującej się w szybie Anioł. Należy tu dodać, że każdy szyb miał swoją nazwę – a jako że powstało ich na obecnych terenach miasta ponad 20 tysięcy (!!) , górnicy musieli wykazywać się ogromną pomysłowością, żeby nazwy się nie powtarzały… Winda – bardzo nowoczesna – zwiozła nas 40 i pół metra w dół… i tutaj pożegnaliśmy się z nowoczesnością (pomijając oświetlenie elektryczne). Zagłębiliśmy się bowiem w najstarsze (z tych udostępnionych do zwiedzania) korytarze kopalni. Wędrowaliśmy przez istny labirynt, oglądając wykute w skałach przodki górnicze, komory, chodniki transportowe z szynami i stojącymi na nich wózkami, i słuchając opowieści przewodnika. Duże wrażenie robiły na nas ciekawe efekty świetlne; dodatkowo gdzieniegdzie słyszeliśmy z oddali odgłosy ciężkiej pracy górników, jadących wózków, robót strzałowych, a nawet przerażający dźwięk kopalnianego zawału.
Następnie dotarliśmy do największej chyba podziemnej atrakcji – przepływu łodziami, kursującymi pomiędzy dwiema przystaniami, zlokalizowanymi przy szybach Szczęść Boże i Żmija. Nasze 8-latki były zachwycone 🙂 Trasa przepływu ma 270 metrów, ale ponieważ łodzie poruszają się bardzo wolno, zajmuje to trochę czasu. Płynie się bardzo przyjemnie 🙂
Po opuszczeniu łodzi udaliśmy się do nieco nowszej części kopalni, by zakończyć zwiedzanie przy tej samej windzie, która zwiozła nas na dół. Wróciliśmy na powierzchnię bardzo zadowoleni z tej wycieczki. A przy wyjściu zakupiliśmy jeszcze pamiątkowe monety ze stojącego tam automatu.
PODSUMOWANIE
Zabytkowa Kopalnia Srebra… już sama nazwa działa na wyobraźnię. Dodajmy do tego fakt, że zwiedzanie zorganizowane jest nowocześnie i bardzo ciekawie. Przy czym w sezonie bezpieczniej na pewno kupić bilety przez Internet, żeby uniknąć rozczarowania przy kasie – wydaje mi się, że trafia tu dużo odwiedzających.
Czego mi brakowało w tej wycieczce? Możliwości oceny jak głęboko pod ziemią się znajdujemy po zjeździe do kopalni. Na pewno zejście po schodach (być może niewykonalne z przyczyn technicznych) dałoby lepszy pogląd na sprawę. A może jakaś dodatkowa instalacja w muzeum, która pokazałaby skalę głębokości? Ale póki nie ma nic takiego, pomyślmy o tym – i przekażmy to dzieciakom – że zjeżdżamy ponad dziesięć pięter w dół. To robi wrażenie.
Kopalnię bardzo polecam. Naprawdę warto odwiedzić to miejsce.”
Relację oraz zdjęcia przygotowała Katarzyna Ausz – Ambasadorka Rodzinnego Kompasu.
Więcej o tym miejscu przeczytasz we wpisie na mapę atrakcji: Zabytkowa Kopalnia Srebra.