Dzielnica Filmowa to park rozrywki zlokalizowany w Zalesiu (nieopodal Warszawy). W rzeczywistości to spora wystawa wielu zachwycających samochodów, motorów, pojazdów militarnych i innych eksponatów z kultowych filmów oraz bajek. Można do nich wsiadać, by poczuć się, jak na planie wielkiej produkcji. W autach  można kręcić kierownicą, gałkami, przestawiać dźwignie i generalnie wiele z nich testować od każdej strony (choć oczywiście stoją – nie jeżdżą ;-)). Zapowiada się, jak niezła atrakcja dla dzieci i nie tylko, prawda? Przyznaję, że to  wszystko, co wyżej napisałam wywołuje ogromny zachwyt miłośników dobrego kina…, ale nie obejdzie się niżej bez większego „ALE”.

POPULARNA ATRAKCJA W OKOLICACH WARSZAWY

Trzeba przyznać, że zdjęcia zrobione w zgromadzonych tu pojazdach, obok bohaterów filmowych robią spore wrażenie.  Są jak spełnienie marzeń z naszego dzieciństwa. Te fotki wyglądają świetnie i jeszcze lepiej są komentowane w „internetach”, jeśli ktoś udostępni je w mediach społecznościowych. W ten sposób wieści o Dzielnicy Filmowej stosunkowo łatwo niosą się w świat. Dodatkowo „park” zlokalizowany jest bardzo blisko Warszawy, w naprawdę fantastycznych okolicznościach przyrody więc wizyta w tym miejscu zapowiada się jak propozycja na cudownie spędzony dzień.

FILMOWE POJAZDY W DZIELNICY

Można  tu przyjrzeć się z bliska m.in. pojazdom, które zachwycały w filmach takich jak: „James Bond”, „Taxi”, „Batman”, „Powrót do przyszłości”, „Pogromcy duchów”. Znajdą tu coś dla siebie również najmłodsi, którzy powyższych mogą nie znać. Czekają na nich między innymi bohaterowie bajki „Auta”, pojazdy z „Flinstonów”, roboty z „Transformers”, samochód z bajki „Scooby Doo”, ciuchcia Tomcio i trochę  innych tego typu atrakcji.

STREFA MILITARNA

Prócz tych najsłynniejszych aut w Dzielnicy Filmowej stworzono całą część militarną. W sumie to fajny kierunek, pasujący do całości, bo filmów o tej tematyce nie brakowało i nie brakuje. Zgromadzono w niej kilka ogromnych i naprawdę robiących wrażenie maszyn.

Można do nich wchodzić. Dzieciaki przenosiły się zwiedzając tę część do raju. W samolocie liczba dostępnych do pstrykania przełączników wprawiała małych gości niemal w euforię. Tuż obok znajduje się też plac „survivalowy”, na którym dzieci wykonują sobie ćwiczenia sprawnościowe. Fajny klimat, surowa przestrzeń bez niepotrzebnej ingerencji człowieka, ale (kurcze!) mogliby szkła posprzątać z terenu, na którym biegają i przewracają się dzieciaki. Chyba za ten (wcale nie tani) bilet można o taką rzecz zadbać. Tak zaniedbany teren (w sensie śmieci, a dokładniej szkieł na ziemi) spotkałam tylko tutaj, a bywam w naprawdę wielu miejscach w Polsce…

Muszę też szczerze napisać, jak jest w kwestii bezpieczeństwa. Naprawdę tutaj w wielu obszarach całkiem o niej zapomniano.  Sprzęt na który wsiadają dzieci, by sterować sporą, ciężką „lufą” to miejsce okrzyków zachwytu. Lufa się obraca dookoła, podnosi do góry i opada.  I właśnie pod nią może stanąć sobie dziecko, któremu opadnie na głowę (a uwierz mi – piórko to nie jest). Ja wiem, rodzice mają pilnować dzieci, ale to przestrzeń po której się chodzi, w której pozwala się dzieciom biegać, testować więc nie trzyma się dziecka 1 cm od siebie.  Poza tym, w sumie może pod lufę podejść nawet rodzic z dzieckiem, jeśli nie zauważy, że ktoś (wyjątkowo mały) nią steruje. Wystarczyłoby chociaż odgrodzić ten mały fragment, który stwarza zagrożenie i byłoby po bólu. Tylko nikt jakoś sobie tego niebezpieczeństwa, prócz rodziców, nie wyobraził. Ja mam nadzieję, że życie nie zmusi Dzielnicy Filmowej do przekonania się o tym zagrożeniu w bezwzględny sposób, bolesny dla jakiegoś gościa. I uwierzcie mi – nie jestem „frikiem” BHP. Jestem Mamą, która jeździ po różnych miejscach i wiele rzeczy widziała… Włącznie z tym, jak poniższa lufa opadła, gdy z maszyny zeskoczyło trzymające ją dziecko…

Jednocześnie chciałabym byście wiedzieli, że nieskrępowane zwiedzanie tych militarnych pojazdów sprawiło wiele frajdy mi, mężowi i naszym dzieciom i wszystkim innym, których tu spotkaliśmy. Tak więc pomysł jest super, tylko przy jego rozwoju należałoby zadbać o szczegóły i byłaby rewelacja.

MOIM ZDANIEM…

Skoro wyżej już delikatnie zaczęłam wspominać o swoim „ALE” do tego miejsca to rozwinę temat. Tak właściwie to tych „alesiów” jest nieco więcej. Mają one jednak swoją przyczynę, a o niej opowiem „historycznie”.  W moim wyobrażeniu (po poczytaniu dostępnych informacji w internecie) wszystko zaczęło się jakoś tak: był sobie młody mężczyzna, który kochał filmy i zapartym tchem śledził m.in. losy Matiego z „Powrotu do przyszłości”. Jak każdy młodzieniec marzył o nowym aucie, a jego marzenie spełniło się w postaci Delorean’a. Potem zainspirowany „Pogromcami duchów” kupił kolejne auto, które przerobił na auto ghostbustersów. Wyszło mu to całkiem nieźle i dostał skrzydeł więc tworzył kolejne projekty m.in. Batmobil, o których rozmawiał, do których tworzenia zapraszał do pomocy potrzebnych specjalistów, czy firmy. Wieści więc o powstającej, amatorskiej, ale bardzo ciekawej (!), kolekcji zaczęły krążyć, a zainteresowani ludzie zaczęli zjeżdżać pod jego dom, by zobaczyć, jak to te eksponaty wyglądają. Tak sobie myślę więc, że ów mężczyzna przygotował wystawę, dzięki której mógł rozwijać projekt, swoją pasję i do tego jeszcze mógł na niej zarabiać. Zachwyceni pierwsi odwiedzający przekazywali informacje dalej. Nadzwyczajnie duże zainteresowanie, za którym mężczyzna chciał nadążyć, przeobraziło niewielką wystawę (powstałą z pasji) w spory park – niestety już bez aż tak widocznej pasji (przynajmniej do przyjmowania gości) i koncepcji.  Gotowi płacić za bilety kolejni turyści sprawili, że park rozrastał się nieustannie za szybko do możliwości koncepcyjnych, a może nawet i budżetowych (bo kto widział najlepsze w Polsce parki rodzinne i tematyczne ten wie, jak wielkich nakładów mogą one wymagać). No i tym sposobem Dzielnica Filmowa znalazła się w punkcie, w którym jest teraz. A co to za punkt moim zdaniem, zaraz Ci opowiem.

DZIELNICA FILMOWA JAKO PARK ROZRYWKI

W Dzielnicy Filmowej pojawiła się ścieżka dedykowana (chyba) dzieciom. Można na niej spotkać gigantyczne grzyby, figurki postaci z bajek i dionozaury. Piszę chyba, bo jak do aut można wsiadać, tak właśnie tu niczego nie wolno dotykać. Odwrotnie niż we wszelkich „trendach” – to co dla dzieci jest tu najszczenlniej odgrodzone od nich. Ja wiem, dzieci mogłyby słabej jakości figurki szybko popsuć, ale jest wiele sposobów na zaproszenie dzieci do tematycznych zabaw no i to, że figurki mają podobać się dzieciom nie znaczy, że mają być takie jakieś „słabe wizualnie”. Szczerze? Jak dla mnie to już jest śmiech na sali jak na dzisiejsze czasy. Oczywiście niektóre, zwłaszcza mniejsze dzieci, się zachwycą, ale prócz bardzo słabej jakości i rozpadających się elementów (np. wilk z urwaną, dziurawą nogą) mało przyciąga uwagę ta część parku. Nie wiem – jeśli ktoś z czytających i ich dzieci się nią zachwycił to napiszcie mi proszę – może coś ominęłam? Dla mnie stworzona na siłę, bez większego zastanowienia, ciekawej koncepcji i bez budżetu część, której mogłoby nie być i nie psułaby wtedy wrażenia… I ja wiem, że są jeszcze tego typu atrakcje w Polsce, które powstały dawno temu i lekko trącą kiczem. I ja wiem, że do nich nadal się jeździ, sama na mapie takich kilka umieszczałam. Tylko nie tworzy się ich teraz na nowo i… nie w miejscu o takim potencjale (wymagająca się tutaj wobec Dzielnicy Filmowej zrobiłam).

Idąc dalej tropem parku rozrywki to na dzieci czeka też plac zabaw (może nie super duży ale fajny). Jest też park trampolin (jak na takie miejsce spory! i lepszy niż porozstawiane przydomowe trampoliny, choć i tych nie zabrakło).  W nim dzieci dzieci bawią się wyśmienicie, choć nikt nie pilnuje liczby skaczących i bezpieczeństwa (nawet w profesjonalnym, warszawskim  parku trampolin ostatnio doszło do bardzo poważnego wypadku, a tutaj oczywiście liczą wszyscy na to, że rysunek z regulaminem wszystko załatwi, no ale trudno; liczymy na rozsądek pilnujących dzieci rodziców). Dzieci naprawdę chcą na tych trampolinach skakać i spędzać w tym miejscu czas. Jest też zewnętrzna sala zabaw z kulkami, do której lgną maluchy i która daje rodzicom chwile wytchnienia.

W Dzielnicy Filmowej jest też kilka rozsianych po terenie atrakcji dla dzieci 9+. Wyglądają na ciekawe, ale więcej się nie wypowiem, bo moje dzieci są za małe, a sama nie korzystałam, bo rozprawiałam się z ich czarną rozpaczą wynikającą z faktu, że nie mogą skorzystać. Niestety informacja o wstępie powyżej jakiegoś wieku nie jest nigdzie wywieszona, bo wtedy rodzic mógłby jakoś dobrze manewrować, a tak mnóstwo dzieci, po staniu 20 minut w kolejce odchodziło spod upatrzonej atrakcji z głośnym szlochem. Do tych atrakcji należały: skoki z wysokości na poduszkę, symulacja dachowania i jeszcze coś, czego nazwy nie znam, a co widać na poniższym zdjęciu (to jedyne trzy atrakcje przy których obsługa pilnuje bezpieczeństwa).

Jest też strefa gry w mini golfa, która prócz tego, że wygląda na kompletnie zaniedbaną jest dość prosta, ale ciekawa dla mniejszych dzieci.

LABIRYNT I ŚCIANKA WSPINACZKOWA

Na koniec dwie perełki. Labirynt wykonany z gałęzi drzew. Prościutki więc dzieci przechodzą go bez problemu,  bo wszystko widać. Można do niego zaprosić maluchy i się nam nie zgubią. Znaczy się można byłoby, gdyby nie fakt, że usłany jest na ziemi szkłami tak licznymi, że gdy do niego wyszłam „wypędziłam” dzieci. Serio to nie chodzi o to, że tu jest las. Tu jest płatny park dla rodzin z dziećmi! Chodzą tu te małe, roczne szkraby, które potykają się o własne nogi. Choć może one nie są w największym niebezpieczeństwie, bo zazwyczaj one za rękę trzymają rodzica. Biegają tu szczęśliwe przedszkolaki, które rodzice już puszczają metr od siebie. Wbiegają do labiryntu i bach. W szkło. Jak mój Syn. Nie skaleczył się na szczęście, ale aż nagrałam film. Nigdy, nigdy nie zgodzę się na to, by tak wyglądały atrakcje dla dzieci! Droga Dzielnico Filmowa, nawet na otwartych, wolnych od opłat placach zabaw nie ma czegoś takiego. 

Tuż obok znajduje się też wysoka ścianka wspinaczkowa. Moje dzieci uwielbiają ścianki wspinaczkowe. Ta jest rzeczywiście na tyle wysoka, że wymaga asekuracji linami. Tylko, nie ma przy niej obsługi, nie ma lin, a dzieci próbują się wdrapywać. Jedne nieporadnie (na szczęście) więc niewielkie ryzyko, bo nie spadną. Inne bardzo “poradnie”, widać, że mają doświadczenie. Tylko bez lin upadek mógłby nie tylko boleć. Dlaczego taka atrakcja (skoro jest nieczynna) nie jest zamknięta, by nikt na nią nie wchodził? Nie mówiąc już o tym, że fajnie byłoby przy kupowaniu biletów dowiadywać się o atrakcjach, które są nieczynne (np. Syn ciągle z mapą szukał dmuchanego zamku, którego nie było w rzeczywistości, za to był na mapie). Przy nas też nie działała karuzela dumnie prezentująca się na mapce. Tak więc wrażenie pozostaje słabe, choć bawiliśmy się dobrze, bo bawimy się dobrze w każdym lesie – nawet tym bez atrakcji. 

JEDZENIE W DZIELNICY FILMOWEJ

No i doszliśmy do centrum nerwów u wielu rodzin i do momentu braku słów u mnie. Powiem więc tak, ja już się nauczyłam, że zabieram do parków rozrywki (nawet tych najlepszych) swój prowiant. Mało gdzie jedzenie jest wartościowe, w szczycie sezonu kolejki są zazwyczaj spore, a dzieci chcą w takich miejscach zazwyczaj tylko frytki więc wolę mieć dla nich coś ze sobą. Tutaj jednak restauracja dumnie zwana „Leśną” pobiła chyba wszystkie odwiedzone przez nas w tym roku miejsca. Kolejka ogromna, nerwów mnóstwo, rodzice źli, bo stali godzinę i często rezygnowali po tym czasie (my też). To miejsce rozwścieczyło tyle rodzin, że ja takiego źródła kipiącej złości dawno nie widziałam. Jak dla mnie to bardzo podrzędny, niestety niezbyt czysty bar, którego Dzielnica Filmowa powinna się wstydzić. Prócz tej „restauracji” na miejscu był foodtrack z goframi i drugi z grillem. Przy odwiedzających to miejsce tłumach to niewiele i bardzo słabo oceniam ten aspekt. Właściwie to kwestiom gastronomii  daje mu 1 punkt na 10 i to wyłącznie za to, że Pani od gofrów mimo ogromu pracy była miła. Jeśli zastanawiasz się więc, gdzie zjeść obiad z dzieckiem w Warszawie to zajrzyj na moją listę, a tutaj nie planuj obiadu.

PS. Jeszcze zapomniałam wspomnieć, że parking przy Dzielnicy Filmowej jest płatny 10 pln. Warto wiedzieć, by nie zdziwić się na miejscu.

PODSUMOWUJĄC

Dzielnica Filmowa jest wystawą z kilkunastoma ciekawymi eksponatami z filmów. Można się w niej dobrze bawić, jeśli przymknie się oczy na niedociągnięcia i (w niektórych miejscach) brak troski o bezpieczeństwo małych klientów.  Całość zlokalizowana jest w przepięknej okolicy, w której można też wybrać się do nowego parku linowego, czy na kajaki. Mimo ogromnego potencjału i fajnej zabawy jestem za tym, by dawać znać organizatorom/właścicielom tej wystawy, co uważamy za „niefajne”, by mieli szansę się poprawić, bo miejsce ma wspaniały potencjał. Sama też zamierzam naskrobać maila m.in. z filmem ze szkłami, bo wiem, że każde niedociągnięcie ma swoje przyczyny (których możemy nie znać) i chcę, by istniejące atrakcje się rozwijały i poprawiały. Chcę, byśmy mieli rozrywki godne wymaganych za nie pieniędzy, cieszące nas i nasze dzieci. 

Na ten moment jednak (jeśli nie jesteś ogromnym miłośnikiem filmów) polecam Ci wizytę z dzieciaczkami w Pomiechówku, gdzie znajdziesz najpiękniejszą w Polsce ścieżkę Edukacji Leśnej (która jest zupełnie darmowa lub w sezonie za symboliczną opłatą) albo w Galerii Figur Stalowych, gdzie też znajdziesz fenomenalne modele aut, wykonane w skali 1:1, w całości ze złomu (choć to miejsce jest dość drogie) :-). Mi te miejsca się o wiele bardziej podobały. A dzieci? Dzieci zachwycone były zarówno w nich, jak i w Dzielnicy Filmowej.

ATRAKCJE DLA DZIECI W OKOLICACH WARSZAWY

Polecam Ci też kilka artykułów, w których pisałam o najciekawszych atrakcjach dla rodzin w okolicach stolicy, które opisywałam m.in. w tych artykułach:

JAKIE SĄ TWOJE WRAŻENIA?

Powyższe to moje przemyślenia, których nigdy nie uważam za jedyne słuszne. Chętnie poznam Twoją opinię o tym miejscu i wrażenia z wizyty.

LUBISZ RODZINNE PRZYGODY DZIĘKI KTÓRYM KOLEKCJONUJESZ PIĘKNE WSPOMNIENIA?

Zajrzyj na stronę, na której dzielę się moimi sposobami na zbieranie wspomnień. Zaprojektowałam Pamiętnik podróżnika, w którym dzieci mogą rysować lub notować swoje wrażenia (można kupić gotowy lub samodzielnie go wydrukować). Stworzyłam gry, które zajmują dzieci w aucie, dzięki czemu podróż mija bez marudzenia. Przygotowałam Spacerowniki, które zachęcają do zabaw podczas jesiennych spacerów po lesie i parku. Polecam Ci też mapki zdrapki, na których możesz zaznaczać, jakie miejsca w Polsce lub na świecie odwiedziliście cała rodziną. Znajdziesz te wszystkie rzeczy w SKLEPIE RODZINNEGO KOMPASU.

Znajdź na blogu: